Myśląc czy mówiąc o Zambijczykach, musimy sobie zdać sprawę z tego, że mają oni zupełnie inną kulturę i mentalność niż my. My uroczyście obchodzimy Dzień Wszystkich Świętych czy Dzień Zmarłych i naszą tradycją jest odwiedzanie grobów na cmentarzach. Zaś w Zambii ludzie nie wspominają zmarłych i nie odwiedzają cmentarzy. Dla nich to, co już minęło, to rozdział zupełnie zamknięty, oni do tego nie wracają. Nie planują też przyszłości. Żyją tylko i wyłącznie dniem dzisiejszym.
Jeżeli chodzi o księdza kardynała, to sytuacja jest naprawdę ciekawa, gdyż nie trzeba było moich ludzi przekonywać do tego, by co roku wybierać się z pielgrzymką na jego grób. By się przy nim pomodlić, odwiedzić go. Moi ludzie podświadomie zdają sobie sprawę z tego, że kardynał był kimś innym. Że nie był tylko i wyłącznie zwykłym człowiekiem, którego trzeba, zgodnie z ich kulturą, pogrzebać i na jego grób już nigdy chodzić. Wręcz przeciwnie. Zdają sobie sprawę, że kardynał był kimś wyjątkowym, kimś zjednoczonym z Panem Bogiem, kimś, kto naprawdę był blisko Pana Boga. Oni to odczuwali, kiedy jeszcze kardynał był żywy, a teraz mają taką potrzebę, żeby co roku pojechać do Lusaki odwiedzić grób księdza kardynała (który znajduje się przy katedrze lusackiej) i tam się pomodlić.
Rzeczywiście, na tyle, na ile nam finanse parafii pozwalają, staramy się każdego roku pojechać do Lusaki. Jest to bardzo rodzinny i naprawdę bardzo sympatyczny wyjazd, bo ludzie już od samego początku zaczynają śpiewać, cieszą się, modlą za kardynała. Tak bardzo wspólnotowo przeżywają ten wyjazd. Myślę, że w ich świadomości kardynał był osobą świętą. Głośno tego nie mówią, bo ciężko im powiedzieć o kimś, że był święty. Ale fakt, że wspominają go, że nie boją się pojechać na grób, że mają zdjęcia kardynała w swoich domach, że modlą się za jego wstawiennictwem, świadczy o tym, że traktują kardynała jak kogoś innego od wszystkich zmarłych, nie bałbym się powiedzieć - jak osobę świętą.
Dobrze wiem, że o Kościele katolickim mówi się, że jest to wspólnota wspólnot. Chociaż tak naprawdę, mieszkając w Polsce, nie widzimy tego. Ludzie są zbyt zabiegani, zbyt zapatrzeni we własne sprawy. W Zambii jest troszeczkę inaczej. Każda parafia, każda kaplica jest podzielona na małe wspólnoty. W naszym języku, języku cibemba, są one nazywane citente, to znaczy small Christian community, po angielsku mówiąc, a po polsku po prostu mała wspólnota chrześcijańska. Każdy, kto jest ochrzczony, kto przyznaje się do Kościoła katolickiego, ma prawo i obowiązek należenia do tych małych wspólnot chrześcijańskich. Ma być to taka mała rodzina katolików. Ci ludzie spotykają się właśnie w tej wspólnocie co najmniej raz w tygodniu. Nie w kościele, tylko tam, gdzie jest im bliżej. Spotykają się albo w takim wyznaczonym zadaszonym miejscu, zwyczajnym domku krytym trawą, w naszym języku nazywającym się insaka, albo gdy po prostu czegoś takiego nie mają, spotykają się po domach.
Zadaniem takiej wspólnoty chrześcijańskiej jest, by wiara motywowała ludzi do tego, aby sobie nawzajem pomagać. I by ta wiara nie była praktykowana tylko w niedzielę, ale również w ciągu tygodnia, by się spotykać, modlić się różańcem, czytać Pismo Święte, by dzielić się słowem Bożym. A wtedy, kiedy ktoś potrzebuje pomocy, ta wspólnota ma taką pomoc zapewnić. Również jeżeli ktoś ma małe dziecko i chce je ochrzcić, to wspólnota pomaga w przygotowaniu do chrztu nowego dziecka, nowego członka naszej misji. Pomaga też rodzicom i bierze odpowiedzialność za to dziecko i za rodziców, jeżeli chodzi o życie w wierze. Tak samo jest, jeżeli chodzi o pogrzeb. Jeżeli ktoś umiera, to ta małą wspólnota chrześcijańska organizuje wszystko związane z pogrzebem. Nie możemy zapominać o tym, że ludzie w Zambii żyją w skrajnej biedzie. Kiedy ktoś umrze, często rodziny zmarłego nie stać na to, by kupić trumnę. Dlatego cała wspólnota chrześcijańska mobilizuje się i albo składa datki, żeby kupić jakąś prostą trumnę w mieście, albo po prostu ci, którzy potrafią zrobić trumny, idą do buszu, ścinają drzewa, robią deski i zbijają trumnę dla zmarłego. Dwa główne cele takich wspólnot chrześcijańskich to wiara i pomoc przyjacielska.